**Zapomniane rzemiosła w cyfrowym świecie: Czy warsztaty ludowe mogą przetrwać dzięki influencerom?**

**Zapomniane rzemiosła w cyfrowym świecie: Czy warsztaty ludowe mogą przetrwać dzięki influencerom?** - 1 2025

Ginące tradycje w epoce smartfonów

Kiedy ostatnio widzieliście na żywo pracę ludowego garncarza, łyżkarza albo koronczarki? Większość z nas zna te rzemiosła tylko z muzealnych ekspozycji lub lekcji historii. Tymczasem w małych warsztatach rozsianych po polskich wsiach wciąż stukają drewniane młotki, skrzypią koła garncarskie, a wprawne dłonie tkają misterne wzory. Problem w tym, że tych dłoni jest coraz mniej – młodzi wyjeżdżają do miast, a tradycyjne techniki przegrywają z tanimi, masowymi produktami z Chin.

Paradoksalnie, ratunkiem dla tych ginących zawodów może być właśnie to, co wydawało się ich największym zagrożeniem – cyfrowy świat. Influencerzy, youtuberzy i instagramerzy odkrywają na nowo urok ręcznie robionych przedmiotów i pokazują swoim followerom, że prawdziwy styl to nie masówka z sieciówki, a unikatowy koszyk z wikliny czy gliniany dzban z duszą.

Kiedy Instagram spotyka się z podlaską plecionką

W województwie podlaskim od pokoleń wyplata się kosze z korzenia sosny. Technika jest tak skomplikowana, że nauka trwa latami. Jeszcze dekadę temu wydawało się, że wraz ze śmiercią ostatnich mistrzów tego rzemiosła, ich wiedza odejdzie w zapomnienie. Aż do momentu, gdy lokalna artystka Kasia Białous zaczęła dokumentować proces tworzenia na Instagramie. Jej filmiki, gdzie palce splatają cieniutkie korzonki w zaskakująco trwałe przedmioty, zebrały setki tysięcy wyświetleń.

Przez pierwsze pół roku nie miałam ani jednego ucznia – wspomina pani Krystyna, jedna z ostatnich mistrzyń plecionkarstwa. Po filmikach Kasi zgłosiło się sześć osób. Dwie zostały i naprawdę się uczą. To może mało, ale dla nas to ogromna różnica między wymarciem a szansą na przetrwanie.

Dlaczego w ogóle warto ratować stare rzemiosła?

To nie tylko sentymentalne hołdowanie przeszłości. Tradycyjne techniki często są bardziej ekologiczne niż przemysłowa produkcja – wykorzystują lokalne surowce, nie wymagają szkodliwych chemikaliów i generują minimalne ilości odpadów. Poza tym, jak podkreślają etnografowie, w każdym przedmiocie wykonanym tradycyjną metodą zapisana jest część naszej kulturowej tożsamości.

Psychologowie zwracają też uwagę na terapeutyczne właściwości rękodzieła. W dobie ciągłego przebodźcowania, skupienie się na żmudnym wyplataniu czy toczeniu gliny daje rzadką dziś możliwość prawdziwego odpoczynku umysłu. Widać to w komentarzach pod filmikami pokazującymi te techniki – Patrzę i czuję, jakbym medytowała – pisze jedna z internautek.

Case study: Jak garncarz z Opoczna podbił TikToka

Piotr Nowak, garncarz z Opoczna, przez lata pracował głównie dla lokalnych klientów i kilku muzeów. W 2021 roku jego nastoletnia córka namówiła go, by pozwolił jej nakręcić filmik z pracy na kole garncarskim. Kilkuminutowy materiał, gdzie dłonie pana Piotra w kilka chwil kształtują z bezkształtnej gliny piękny dzban, w ciągu tygodnia zgromadził ponad 2 miliony wyświetleń.

Dostałem tyle wiadomości, że przez miesiąc nie nadążałem odpowiadać – śmieje się rzemieślnik. Najbardziej zaskoczyło mnie, że połowa pytań była od ludzi w wieku 20-30 lat, którzy chcieli się uczyć. Teraz prowadzę warsztaty co weekend i wszystkie miejsca są zajęte na pół roku do przodu.

Jak influencerzy zmieniają percepcję rękodzieła?

Kluczem okazało się przełamanie stereotypu, że tradycyjne rzemiosło to coś nudnego i niemodnego. Influencerzy pokazują je w nowym świetle – jako luksus (bo ręcznie robione przedmioty są droższe od masówek), jako ekologiczny wybór i jako antidotum na cyfrowe zmęczenie.

Marta Rękodzieło Żyje na swoim blogu zastosowała ciekawą strategię – zestawia tradycyjne techniki ze współczesnym designem. Jej seria Koronkowe body dla buntowniczek, gdzie koronki szydełkowe stały się elementami modnych ubrań, stała się viralem wśród młodych kobiet. Chciałam pokazać, że to nie jest rękodzieło twojej babci. To jest coś, co możesz nosić na imprezę i wyglądać świetnie – tłumaczy.

Platformy społecznościowe jako nowe targowiska

Dla wielu rzemieślników media społecznościowe stały się głównym kanałem sprzedaży. Instagramowy sklep czy TikTokowa giełda rękodzieła pozwalają dotrzeć do klientów na całym świecie, omijając kosztowne pośredników.

Wcześniej moje wyroby sprzedawałam głównie na jarmarkach albo przez regionalny sklepik – mówi Anna, która zajmuje się tradycyjnym tkactwem. Teraz 80% zamówień przychodzi przez Instagram. Ludzie z Warszawy, z zagranicy, nawet z Australii kupują moje kilimy. Czasem nie nadążam tkać.

Ciemne strony cyfrowej rewitalizacji

Nie wszyscy jednak są zachwyceni tym trendem. Niektórzy mistrzowie narzekają, że social media spłycają ich rzemiosło. Młodzi chcą się uczyć tylko tego, co ładnie wygląda na zdjęciu, a nie chcą poznawać podstaw – skarży się jeden z koszykarzy. Innym problemem jest efekt viralowej mody – gdy jakaś technika nagle staje się popularna, pojawiają się pseudowyroby udające tradycyjne rękodzieło, ale wykonane byle jak i z tandetnych materiałów.

Jest też kwestia autentyczności – niektóre rzemiosła wymagają lat nauki, a influencerzy czasem pokazują je jako coś, co można opanować w weekend. To tworzy nierealistyczne oczekiwania u nowych adeptów, którzy szybko się zniechęcają, gdy okazuje się, że od podstawów do mistrzostwa droga jest długa i wyboista.

Czy influencerzy naprawdę uratują ginące zawody?

Nie oszukujmy się – sama moda na Instagramie nie wystarczy, by zapewnić trwałe odrodzenie tradycyjnych rzemiosł. Potrzebne są też systemowe rozwiązania – dotacje na naukę zawodu, ochronę prawną dla regionalnych technik czy włączenie rękodzieła do szkolnych programów.

Ale bez wątpienia social media dały tym zawodom coś bezcennego – nową narrację. Pokazały, że stare techniki mogą być świeże, że ręczna robota to nie relikt przeszłości, a oznaka dobrego smaku i świadomości ekologicznej. I co najważniejsze – udowodniły, że w czasach, gdy wszystko można mieć od ręki, wciąż jest miejsce na przedmioty z historią, charakterem i duszą. Może więc zamiast pytać, czy influencerzy uratują tradycyjne rzemiosła, warto zapytać: a czy bez nich w ogóle miałby one jakąkolwiek szansę?